poniedziałek, 14 września 2015

Rozdział 10.



.Oczami Leona.

Szare ściany. Siedzę na niebieskim krześle przed wielkimi białymi drzwiami na których napisane jest „blok operacyjny”. Ile jeszcze to potrwa? Widziałem na filmach jak mężczyźni trzymali za rękę swoją kobietę wspierali ją, mdleli. Boję się. Nie pozwolili mi wejść, coś się dzieje. Jest za wcześnie. Matka siedzi obok mnie, ale nie odzywam się do niej. Chciała nas zostawić. Co ja teraz zrobię? Dam sobie rade?
- Przyniosę ci kawę dobrze? Klepie mnie po ramieniu. Też się martwi widać to po jej twarzy. Powie mi o co chodzi? Czego kazała mi się wyprowadzić? Akceptuję jej pomysł skinięciem głowy, bo nie stać mnie na żadne słowa.
Wpatruję się w drzwi i czekam, ale czas mnie zabija. Zamykam na chwilę oczy, chcę się na chwilę wyłączyć.
- Leon! Budzi mnie mama szturchając moje ciało. Jest cała zapłakana. Wokół nas stoją pielęgniarki. Wstaję równo na nogi zdezorientowany. Stało się coś złego.
- Musi pan zadecydować. Dziecko czy matka? Słowa jednej z nich są suche, na jej twarzy nie widać współczucia. Jak mogę podjąć taką decyzję? Nigdy nie rozmawiałem z Leą na taki temat.
- Lea… ee to znaczy matka. Ratujcie ją, nie dziecko. Mówię w końcu chrypliwym głosem. Cholera nie wiem czy ona mi to wybaczy.
- Niee Leon. Musisz ratować dziecko. Chłopaku to jest najważniejsze! Krzyk mojej mamy słyszalny jest w całym szpitalu.
- Mamo nie mogę jej stracić. Oboje nie planowaliśmy tego dziecka, tak będzie lepiej. Chce mi się płakać. Dobrze zrobiłem? Właśnie tracę swoje maleńkie dzieło. Właśnie niszczę Boży cud.


_________________________________________________________________________


Panuje burza. Deszcz dzwoni o szyby. Leżę na szpitalnym łóżku gapiąc się w sufit. Czy żałuję decyzji Leona? Nie. Dlaczego? Wszystko wiem. Wszystko pamiętam. To mój brat. A ja miałam z nim dziecko. Dlatego coś było nie tak choć lekarze nie wiedzą co, ja wiem. W mojej kuleczce płynęła kazirodcza krew.
A może pamięć nie wróciłaby? Może żylibyśmy wszyscy szczęśliwi w takiej niewiedzy? Nie… moja biologiczna matka powiedziałaby nam w końcu. Dlatego wyrzuciła nas z domu. Nie wiem czy powiedzieć Leonowi. Nie wiem czy on zasługuje na taki ból.  Przeżył załamanie psychiczne po tym jak miał wybrać. Mój kochany braciszek którego zawsze chciałam mieć. Cholera moje życie naprawdę jest trudne. Brakuje mi mamy. Po raz kolejny okazuje się, że była niezastąpioną i jedyną osobą w moim życiu, która naprawdę była ważna. Ona potrafiłaby mnie jakoś wesprzeć.
Pukanie wybudziło mnie z rozmyślań a do pokoju wchodzi Leon.
- Skabie jak się czujesz? Szepcze nie chcąc obudzić kobiety leżącej obok.
- Całkiem dobrze naprawdę. Podjęłam już decyzję, wracam do Brest. Chyba jestem skazana na to miasto. Mój głos jest zrezygnowany. Po raz kolejny przeprowadzka i zaczynanie od nowa tego samego. Nieszczęśliwego życia, ale co mi pozostało?
- Chyba oszalałaś. Nie po to cię odzyskałem, żeby znowu cię stracić. Ja też dużo myślałem. To szansa od losu. Wyjedźmy do Barcelony, albo Paryża. Łatwiej będzie nam znaleźć pracę w większym mieście.
- Paryż to miasto zakochanych. Mówię tylko. Chyba muszę mu powiedzieć.
-  Nooo a my jesteśmy w sobie szaleńczo zakochani. Jego uśmiech i pozytywne myślenie mnie rozwalają. Zaczynam płakać, bo faktycznie kocham tego chłopaka, nie jak braciszka.
- Jesteś moim bratem. Mówię przez łzy.
- Co ty mówisz za głupotki, dali ci jakieś leki czy co?
- Odzyskałam pamięć. Już wszystko wiem. No pomyśl o tym. Twoja mama chciała nas wyrzucić bo powiedziałam jej jak się nazywam. Ona urodziła mnie tak jak ciebie. Tylko mnie oddała zupełnie nie wiem dlaczego skoro wcześniej urodziła przecież ciebie.
- Przestań przestań przestań! Co ty gadasz?! Krzyczy z przerażeniem w głosie. Łapie się rękami za głowę i pociera dłonią włosy.
- Ciii. Nie jesteśmy tu sami. Mówię tylko.
- Jak możesz mnie uciszać w takiej chwili? Jakim kurwa cudem to wszystko się dzieje? Przed chwilą umarło moje dziecko, a teraz się dowiaduje, że miałem je z własną siostrą, którą moja matka oddała do domu dziecka. Kurwa! Próbuje się opanować ale nie potrafi. Chce uderzyć w krzesło ale nie trafia. Nie sądziłam, że tak bardzo się zdenerwuje. On oszalał. Spogląda na mnie, w oczach ma łzy.
- Co mam ci powiedzieć przecież przeżywam to samo.
- Nigdy cię nie zostawię rozumiesz? Będę najlepszym bratem na świecie i umrę jak znajdziesz sobie faceta. 

piątek, 4 września 2015

Rozdział 9.

https://www.youtube.com/watch?v=DzwkcbTQ7ZEhttps://www.youtube.com/watch?v=3MQMQTBTVHUhttps://www.youtube.com/watch?v=OlCQjRsbGgk

Chłopak głaszcze swoją delikatną dłonią wewnętrzną część mojego uda. Jego chłodne usta lądują na moim brzuchu, językiem kręci kółeczka łaskocząc mnie przy tym.
- Kocham cię Lea. Uśmiecha się, a ja wiem już, że ten dzień będzie idealny.
- Kopnęła mnie w policzek!- dodaje z podekscytowaniem w głosie.
- Moja mała kuleczka. Dobrze bij tatusia. Ucz go kto tu jest najważniejszy.- szepczę głaszcząc mój wielki brzuch. Robię markotną minę bo kuleczka znowu kopie. Ostatnio robi to coraz częściej i mocniej. Zaczynam się troszkę denerwować na myśl o porodzie. Ja nie dorosłam do wychowywania dziecka.
- No leniuchy wstawajcie! Jedziemy do sklepu na zakupy dla małej! Jej głos jest tak aksamitny... mam wrażenie, że znam ją od lat.
- Mamo daj spokój, mamy na to cały dzień. Marudzi Leon, już widzę jak snuje się po tych sklepach.
- A może pójdziemy same? Proponuję. Chcę trochę uściślić relacje z tą kobietą. W końcu będzie babcią mojego dziecka, w dodatku... bardzo ją lubię i traktuje prawie jak matkę.
- Jasne, że tak ! Klaszcze w dłonie i wychodzi z pokoju.- Zbierajcie się czekamy na dole ze śniadaniem. Dodaje.
- Serio chcesz z nią iść? Pyta od razu gdy mama wychodzi.
- Jasne, że chcę. Czuję z tą kobietą jakąś więź, bardzo ja lubię, tak w ogóle mam wrażenie, że ją znam.
- Może coś zaczynasz sobie przypominać, widziałaś ją, zanim spadłaś ze schodów. To śmieszne, myślałaś, że to moja kochanka.
- Nie dziw się tak, wygląda dość młodo. Mówię. Cieszę się, że Leon nic przede mną nie ukrywa, tak bardzo mu ufam.
- Urodziła mnie dość młodo, dzięki temu czujesz z nią więź. Połączenie młodych matek. Będzie wiedziała jak nam pomóc. Uśmiecha się. Boże jest taki przystojny. Mogłabym leżeć w tym łóżku z nim cały dzień. Cieszę się, że wybrałam Leona, dusiłam się w Brest z Henrim i ojcem. Tu wreszcie jestem wolna. W dodatku ten dom... jest przepiękny. Mama Leona jest bogata i doszła do tego sama, to dla mnie duża nadzieja, że ja też dam radę mimo kuleczki.

- Cieszę się, że razem wyszliśmy na zakupy, jestem taka podekscytowana. Jakbym wiedziała, że mój Leon będzie miał dziecko, nie oddawałabym wózka po Elenie. Kobieta naprawdę się cieszy. Przyglądam się jej, jest taka piękna. Wygląda jakby miała 18 lat.
- Wbrew pozorom ja też się cieszę. Po stracie matki, to jedyna kobietka która kocham i ciesze się, że się pojawiła Proszę Pani.
- Oooo nie! Nie mów tak do mnie. Na razie póki nie jesteś moją synową mów do mnie po imieniu. Jestem Zarita Alfero. Przystaje na chwilę i podaje mi swoją delikatną dłoń.
- Lea Benoit. Miło mi. Uśmiecham się lekko zawstydzona.
- Benoit?! Prawie piszczy.
- Tak, coś nie tak? Jestem zdziwiona. Zna moją rodzinę?
- Nie nie... to jakiś dziwny zbieg okoliczności. Jej głos drży. Nie patrzy już na mnie i szeptem powtarza moje imię i nazwisko. To jakieś cholernie dziwne. - Słuchaj przypomniałam sobie, że mam jeszcze kilka spraw do załatwienia. Muszę lecieć, wrócisz taksówką?
Jestem zdziwiona. O co jej chodzi? Widać, że kompletnie mnie zlewa. Cholera coś jest nie tak.
- Posnuję się po sklepach i wrócę, ostatecznie zadzwonię do Leona jak coś kupię. Mówię zrezygnowana i zdenerwowana.
- Spotkamy się w domu, głaszcze mnie po ramieniu i jeszcze raz powtarza moje imię.

- Musicie się przeprowadzić Leon! Koniec dyskusji! Nie nic nie będę tłumaczyła! Dam wam pieniądze! Poradzicie sobie! Słyszę jej podwyższony głos wchodząc do domu. Leona nie słyszę. Tylko ją. Co do cholery się dzieje?
- Nie musisz nam dawać żadnych pieniędzy. Poradzimy sobie. Sprzedam samochód zadzwonię do ojca. Tylko już nie krzycz.
- Nie Lea! To też mój dom nikt mnie stąd nie wyrzuci!
- Mamo co się dzieje? Elena wpada do kuchni, z oczy płyną jej łzy. Najwyraźniej nie jest przyzwyczajona do takiej mamy.
- Wyjdź stąd nie przeszkadzaj jak dorośli rozmawiają! Krzyczy Zarita. Co za kobieta? Jej dziecko płacze a ona tak reaguje?
- Chodź do mnie. Klękam i wyciągam ręce do dziecka. Mała podchodzi do mnie i przytula mocno. Biorę ją na ręce i tule do siebie lekko się huśtając. I nagle czuję nieznośny ból brzucha. Stawiam Elenę na podłodze i łapię się za podbrzusze.
- Co się dzieje? To dopiero 6 miesiąc. Zdezorientowana patrze to na Leona to na Zarite. Zaczynam płakać z przerażenia i bólu.
- Jedziemy do szpitala.  

czwartek, 3 września 2015

Rozdział 8.

https://www.youtube.com/watch?v=iVD1UD96tno
https://www.youtube.com/watch?v=56Zt2aymma0
https://www.youtube.com/watch?v=cxQN1g491NQ





Rozum kazał mi wyrzucić Leona z pomieszczenia, ale nie potrafiłam, czułam, że z nim czeka mnie coś lepszego, coś fajniejszego. Gdy patrzę na niego czuję jak szybciej bije mi serce, czuję że cała się rumienię na jego widok. Nie wiem jak to możliwe, ale mam wrażenie, że go kocham. Czy mogę kogoś kochać mimo że go nie pamiętam? To wszystko jest takie szalone.
- Przepraszam, ale powinieneś już iść. Mówię do chłopaka, którego imienia nawet nie znam. Widzę jak jest zszokowany, wygrał przecież test, wiedział kiedy się urodziłam. Nic jednak nie mówi. Spuszcza głowę i wychodzi, a mi nagle robi się przykro. Czy dobrze postępuję? Czy moje wybory są słuszne?
- Leon teraz gdy już wiesz, że mimo wszystko wybieram ciebie możesz mi powiedzieć całą prawdę o sobie i o mnie?
- Po prostu... chciałem, żebyś ze mną została. Zakochałem się w tobie. Patrzę na jego usta gdy wymawia te słowa i pragnę by powtarzał to ciągle.
- Nie mam ochoty nawet być na ciebie zła, po prostu powiedź mi prawdę.
Cały dzień zleciał mi na przemyśleniach. Leon opowiedział mi wszystko. Faktycznie ma bujną wyobraźnie. Mimo wszystko wierze mu w to co mówi i choć nie wiem czy kłamie pragnę wierzyć w to co mówi. Taka wersja mnie bardziej mi odpowiada. Nie rozumiem tylko jak mogłam przespać się z Leonem w motelu w którym pracuje po kilku godzinach znajomości. A już kompletnie nie rozumiem dlaczego go kocham spotkaliśmy się później tylko raz w Brest. I jeszcze mój tata... kompletnie nie rozumiem o co mu chodzi.
Z rozmyślań wyrwał mnie telefon. O wilku mowa...
- Przepraszam. Mówił cicho i nienaturalnie. Czy te słowa padły z jego ust pierwszy raz? Mam wrażenie, że tak.
- Przyjedź tutaj i porozmawiajmy, dobrze?
- Dobrze, przyjadę.


Cały dzień leżę. Lekarz oznajmił mi, że nie długo wypuszczą mnie do domu. Cudownie tylko do jakiego domu? Leon namawia mnie bym zamieszkała razem z nim. Wciąż czekam na ojca. Chyba chcę, żeby zabrał mnie do mojego mieszkania, choć z drugiej strony... Leon musi być przy mnie nie dam rady sama wychować dziecka.
- Witaj.
- Cześć tato. Dobrze, że jesteś strasznie się nudziłam. Jego twarz jest lekko zszokowana.
- Zazwyczaj nazywasz mnie ojcem.
Najwyraźniej nasze stosunki były kiedyś chłodne. Oh chciałabym, żeby ta pamięć już wróciła bo to wszystko jest takie niekomfortowe.
- To jest dla nas szansa, możemy zacząć wszystko od nowa. Gdy mówi na jego czole widzę żyłę.
- Raczej musimy. Jestem już zmęczona i przytłoczona. Pomocy!!


Wróciłam.... Do Brest, do Henriego, do starego domu, który odkupiliśmy, do staro-nowego życia. Nie jestem szczęśliwa. Każdy kolejny dzień jest taki sam. Nie zaczęłam studiować, nie pracuję. Całymi dniami siedzę w domu i już czuję się jak kura domowa, którą wcześniej była pewnie moja mama. Ojciec jest ojcem a nie tatą i jeśli był taki wcześniej jak jest teraz to nie mam pojęcia jak wytrzymałam z nim tyle lat. Pewnie przez niego moja matka się zabiła. Nie mam kontaktu z Leonem. Nie odzyskałam pamięci. Boże ile tego „nie”...
Za kilka miesięcy urodzi się moje dziecko. Ona trzyma mnie przy życiu, mała kuleczka. Zdecydowałam się, że nazwę ją imieniem mamy.
- Hej kochanie, jak się czujesz? Jego głos doprowadza mnie do szału, jest zbyt mało męski.
Henri podchodzi do mnie i głaszcze mój brzuch. Stara się mnie przytulić na powitanie. Łapie moją lewą dłoń i głaszcze pierścionek zaręczynowy. Irytuje mnie jego nadopiekuńczość i to ile razy na dzień mówi mi jak bardzo mnie kocha.
Jakoś wyrywam się z jego uścisku i ruszam w stronę kuchni by nałożyć mu obiad. Tak.. Henri zamieszał razem z nami... Zachowujemy się jak stare małżeństwo a nawet nie wzięliśmy jeszcze ślubu. Co będzie później? Nie wychodzimy nigdzie. Czy ja naprawdę nie miałam żadnej przyjaciółki? Leon wcale mnie nie oszukiwał mnie nikt tu nie lubi, nawet nie zauważali, że zniknęłam, a gdy chodzę na zakupy każdy patrzy na mój okrągły brzuch i obgaduje. Miało być lepiej, miałam być szczęśliwa. Czasami zastanawiam się nad tym, aby zadzwonić do Leona, ale szybko uświadamiam sobie, że gdyby chciał sam by zadzwonił.
- Nie zgadniesz kogo dziś spotkałem na siłowni.
- Kogo? Pytam siadając do stołu i podając talerz Henriemu.
- Leona.
Gdy słyszę jego imię nadal mam ciarki na całym ciele. Co on tu robi? Mam nadzieję, że mnie odwiedzi.
- Nie obchodzi mnie on. Kłamię, bo wiem, że Henriego uszczęśliwi taka odpowiedź, choć nie wiem czy potrafię ukryć moje podekscytowanie. Boże co ja robię? Godzę się na wspólne życie z chłopczykiem którego tak naprawdę nie znam a już na pewno nie kocham. Kuleczko robię to dla ciebie. Głaszczę wystające miejsce na brzuchu i wiem, że to jej stópka.
Henri przygląda mi się i wystawia rękę. Z jakiegoś powodu nie chcę by mnie dotykał. Od samego początku gdy się zeszliśmy nie znoszę jego dotyku. Wstaje z krzesła i zanoszę swój talerz. Nic nie zjadłam więc wywalam wszystko do kosza.
- Nie znoszę jak marnujesz jedzenie. Słysze kroki. Jego ręka ląduje na moim pośladku. Ból przeszywa moje ciało, ale wiem, że go to podnieca więc udaję, że to było przyjemne. Odkręca mnie brutalnie od kosza i całuje. Ma zimny język, ale jego pocałunki są naprawdę czułe. Ten chłopak kocha mnie a ja nie mam serca, żeby go ranić. Ułożył sobie plan na całe życie, chce wychować nie swoje dziecko tylko dla mnie. Jak mogę być dla niego taka surowa? Gdyby była tu moja mama... ona powiedziałaby mi co mam robić...
- Oh widzę, że przeszkadzam, drzwi były otwarte. Głos Leona sprawia, że się rozpływam. Odrywamy się od siebie, choć Henri chce się chyba popisać i ściska mój pośladek.
- Fajnie, że przyjechałeś. Próbuję jakoś unormować atmosferę, ale widzę, że Leon jest zdenerwowany i spięty.
- Możemy porozmawiać na osobności? Cholera naprawdę jest zły. Kiwam głową i wskazuję ręką drzwi do ogrodu.
- Jesteś szczęśliwa? Pyta ironicznie siadając na huśtawce ogrodowej.
- Wiem, że to dziwnie wyglądało, ale to nie tak jak myślisz ja...
- Po co się tłumaczysz nie jesteśmy razem, wybrałaś jego, wybrałaś inne życie, twoja sprawa. Przyszedłem ze względu na dziecko nie ze względu na ciebie. Przeszywa mnie wzrokiem, aż cała drżę. Właśnie takiego władczego faceta potrzebuję.
- Kocham cię. Wychodzi to z moich ust tak nagle, że sama jestem zszokowana.
- Fajnie wiedzieć. Odzywa się Henri, który podsłuchiwał naszą „rozmowę”.
- Musisz zastanowić się czego ty chcesz Lea. Za nie długo rodzisz, ustal wreszcie kto jest dla ciebie ważny i kogo kochasz z kim chcesz być! Leon mówi poważnie, wciąż patrząc w moje oczy.
Jak ja mam wybrać co jest lepsze?
- Wybierz go, ja cie zdradziłem kilka razy, nie kochasz mnie, widzę to każdego dnia jak się do mnie zmuszasz. Nie musisz. Mówi nagle Henri. Jego głos jest ledwo słyszalny. Dopiero teraz zauważam jak bardzo zmęczoną i smutną ma twarz. On chyba też nie był do końca szczęśliwy. Zaraz co on powiedział? Dopiero to do mnie doszło. ZDRADZIŁ MNIE! Z kim?
- Wiedziałaś o tym wcześniej... zanim straciłaś pamięć. Dodaje, nie patrząc na mnie. Robi się niezręcznie.
- No to sprawa załatwiona. Przenosisz się do Hiszpanii. Do mnie. Matka kupi nam mieszkanie, znajdę lepiej płatną pracę, uwolnisz się od ojca i od tego jebanego Brest. Leon jest już łagodniejszy, ale stanowczy, ucieszony, że dowiódł swego. Wygrał.

Ale czy faktycznie sprawa jest załatwiona?  

sobota, 29 sierpnia 2015

Rozdział 7.



Straciłam kontrolę nad ciałem. Czułam jak każda część mojego ciała obija się o schody.
- Dziecko ! - krzyknęłam resztkami sił i straciłam przytomność.
Śniła mi się mama, była ubrana w piękna białą koszulę. Szła w moją stronę z wyciągnięta ręką. Była uśmiechnięta, pełna radości. Im bardziej się do mnie zbliżała tym była smutniejsza zagubiona i ciemniała aż zniknęła z pola widzenia.
- Nie możemy jej stracić, ciśnienie spada. Słyszałam nerwowy głos kobiety. Nic nie czułam. Zasnęłam.



- Kompletnie nic nie pamiętasz? Pyta przystojniak siedząc obok mojego łóżka na taboreciku. Trzyma moją dłoń a kciukiem głaszcze knykcie.
Poruszam głową przecząco. Mam w głowie mętlik. Kompletnie nie wiem kim jestem. Wiem tylko, że jestem w ciąży, choć w zasadzie nawet tego po mnie nie widać więc nawet nie wiem czy mam w to wierzyć. Ojcem dziecka jest przystojniak więc chyba mi się poszczęściło. W zasadzie dobrze jest nic nie wiedzieć. Tak jakbym się przed chwilą urodziła. Chociaż w zasadzie może być ciężko.
- Dlaczego nic mi kurwa nie powiedziałaś?! Słysze nagle gruby męski głos a w drzwiach ukazuje się facet koło czterdziestki.
- Przepraszam nie wiem o co chodzi. Mówię patrząc mu głęboko w oczy. Kim on do cholery jest i dlaczego mówi do mnie takim tonem. To mój ojciec? Tylko to przychodzi mi do głowy.
- Jasne kurwa nie udawaj dziwko. Jesteś taka sama jak twoja matka. Jego słowa mnie uderzają. Co ma na myśli? Podobno moja matka nie żyje. Dlaczego on ją obraża. A może chodzi o moją biologiczną matkę?
Zamykam na chwilę oczy. Mogę chwilę odpocząć nigdzie mi się nie spieszy z nikim nie jestem umówiona. Jestem wolna od trosk i problemów.

Wieczorem Leon nadal jest przy mnie. Choć widzę jak bardzo jest zmęczony nie chcę by mnie teraz zostawiał. Czuje się przy nim bezpieczna. Opowiada mi o sobie o swoim życiu. Pochodzi z bogatej rodziny i zapewnia mnie, że jego rodzice pomogą nam przy dziecku. Ma też swój club w Brest. Podobno pochodzę z tej miejscowości i Leon już dawno mnie wypatrzył wśród tłumu. Podobno spotkaliśmy się w clubie pierwszy raz i jesteśmy ze sobą już jakiś czas. Planowaliśmy dziecko.
Ja pochodzę z biednej rodziny i najlepiej będzie jak na razie nie będę wracała do Brest. Podobno nikt mnie tam nie lubi. Boże czy to wszystko prawda? Byłam zołzą? Czemu nikt mnie nie lubi? Leon powiedział mi, że nie raz przyłapano mnie na kradzieży. Mam nadzieje, że przez ten wypadek zmienię się. Muszę dobrze wychować nasze dziecko.
Boli mnie głowa od tych wszystkich informacji. Nie podoba mi się moje wcześniejsze życie. Teraz będzie wszystko inaczej.
- Skarbie muszę iść się umyć. Przyjdę jutro, przyniosę ci jakąś książkę. Muszę też nie długo pojechać do Brest zabrać kilka rzeczy z twojego mieszkania. Mogę wziąć twoje klucze? Miał taki aksamitny głos. Mogłam słuchać go godzinami. Cieszę się, że go poznałam. Jest taki troskliwy.
Zaczynam nowe życie czy to nie cudowne? Czuję dziwna ulgę.

- Lea. Boże ślicznotko moja. Już będzie dobrze, nie zostawię cię. Odtąd zawsze już będziemy razem. Młody głos wybudza mnie ze słodkiego snu.
- Kim ty jesteś? Pytam niepewna i lekko zdenerwowana, że obudził mnie z takiego fajnego snu.
- Nic nie pamiętasz... a więc to prawda. Jesteśmy razem. Jesteś moją dziewczyną.
COOOOOOO? Co ten człowiek do mnie mówi. Przecież ja mam chłopaka. Mimowolnie spływają mi łzy po policzku. Co się dzieje?
- Przestań kłamać ja mam chłopaka.
- Co za głupoty ten dureń ci naopowiadał? Nie jesteś z nim, wracamy do domu razem.
- Jestem z nim w ciąży.
- Jak to? Przecież... wy się tyle nie znacie, żebyś była z nim w ciąży.
Zaraz zwymiotuje kręci mi się w głowie ze złości. Kto mówi prawdę? A może ten chłopak jest ojcem dziecka?
- Co ty tu kurwa robisz? Wypierdalaj stąd! Krzyczy Leon pchając chłopaka na ścianę. Jego szczęka zaciska się ze złości.
W akcie desperacji sięgam po bukiet kwiatów i rzucam w nich. Naciskam przycisk by zawołać pielęgniarkę. Po chwili chłopaki są już rozdzieleni. Patrzę na nich dwóch i zastanawiam się komu mam wierzyć. Oboje są bardzo przystojni. Leon jest trochę wyższy ma ciemniejsze włosy i wygląda bardziej dojrzale. Myślę, że to on mówi prawdę, bardziej pasuję do niego niż do tego drugiego chłopaka ubranego w koszule i rurki. Czy złodziejka byłaby z takim facetem? No chyba nie.
Wpadam na idealny pomysł. Ten który mniej mnie zna nie będzie wiedział kiedy się urodziłam. Sama tego nie wiem więc sięgam po portfel i wyjmuję dowód osobisty.
- Leon kiedy się urodziłam? Pada pytanie.
- 15 czerwca 1996. Odpowiada drugi chłopak po niekończącej się ciszy.
Czyżby wszystko było już przesądzone? Co powinnam teraz zrobić? Chce mi się płakać.
- Kim ja kurwa jestem?  

wtorek, 4 sierpnia 2015

Rozdział 6.

Odwróciłam się i oczom ukazał mi się przystojny szatyn. Serce zabiło mi mocniej ale fala ciepła spowodowała, że znowu zachciało mi się wymiotować. Chyba miałam już dość alkoholu. Leon znowu mnie uratował. Mój bohater. Nie miałam siły mówić. Wziął mnie na barana i wprowadził do clubu. Kurwa naprawdę chciałam iść do domu. Posadził mnie na kanapie i dał wody z cytryną. Postawiła mnie na nogi i nagle poczułam się znowu dobrze.
- Zanim cię zerżnę za kare musimy mu pokazać kto to rządzi. Chyba miał na myśli Henriego. Wziął mnie za rękę i zaprowadził na sam środek parkietu. Oddaliśmy się muzyce. Leon dobrze tańczył w przeciwieństwie do mojego byłego. Nasze ciała idealnie się dogadywały.
Nie minęło kilka minut a Henri stał obok i przyglądał się nam. Spojrzałam na niegoi uśmiechnęłam z drwiną. Moja matka umarła a on pieprzy moją najlepsza przyjaciółkę?! Poczułam taki przypływ złości, że uderzyłam go z całej siły w twarz. Zrobiło się zamieszanie i w końcu wywalili mnie i jego z clubu.
- Co ty sobie kurwa myślisz?! Jego głos był taki pedalski. Dopiero teraz to zauważyłam?
- Ja nie rucham swojej przyjaciółki. Zaczęłam się śmiać gdy to mówiłam. Jestem jakaś pojebana.
Był zaskoczony ale nie wiem czy tym, że się do niego śmieje czy tym, że tak szybko ogarnęłam się z kim mnie zdradza. Machnął ręką i usiadł na krawężniku. Nie wiem czy był pijany czy było mu to już obojętne. Nie wiem też co czuję ja. Mam taki mętlik w głowie, że znowu potrzebuje mojego wybawiciela. Próbowałam wejść do clubu ale nie chcieli mnie wpuścić. Poprosiłam jakąś laskę by poszukała Leona ale nie miałam jego zdjęcia a klubie było może 100 facetów podobnych do Leona. Zrezygnowana wróciłam do domu. Zasnęłam na kanapie w ubraniu.
Rano obudziła mnie suchość w gardle. Wypiłam herbatę jednym tchem a zaraz później ją zwymiotowałam. Nienawidzę kaca.


Od kilku dni ciągle wymiotuję. I podejrzewam, że to nie jest już zatrucie alkoholowe. Poszłam do apteki i kupiłam test ciążowy. To chyba najgorszy poranek w moim życiu. Siedziałam na desce klozetowej i czekałam na wyrok. Mój cudowny pech. Dwie czerwone kreski. Łzy popłynęły po policzku. Co ja teraz zrobię?
Musze mu powiedzieć. Zadzwoniłam do recepcji motelu w którym pracuje ale poinformowali mnie, że Leon ma dziś wolne. Pani chciała podać mi jego adres zamieszkania, ale odmówiłam po czym zadzwoniłam jeszcze raz i poprosiłam jednak o ten adres. Wiedziałam, że mieszka blisko mojej matki w końcu wracał do domu jedyną możliwą drogą prowadzącą do tego cholernego miasteczka. Postanowiłam, że tym razem polecę samolotem a później wezmę taksówkę. Nie miałam ochoty na męczącą podróż nie w tym stanie psychicznym i fizycznym.


Mieszkał w innej dzielnicy niż moja matka. Nie podobało mi się tu. Podejrzewam, że jego mieszkanie jest małe brudne i brzydkie. Oh co ja tu robię? Zbyt wiele rzeczy dzieje się w moim życiu. Skoro pracuje w motelu pewnie nie zarabia dużo nie będzie miał pieniędzy na utrzymanie mnie i naszego dziecka. Z reszta mieszka tak daleko ode mnie, a ja nie przeniosę się do tego miasta.

Dopiero teraz zaczęłam zastanawiać się co on robił w Brest w klubie. Może wcale nie ma go teraz w domu. Taksówkarz wysadził mnie na środku brudnej ulicy i pojechał. Nie miałam pojęcia gdzie szukać Leona. W końcu znalazłam.
Zapukałam do jego drzwi nie wiedząc do końca co mu powiem. Drzwi otworzyły się a w nich stał Leon. Miał potargane włosy i był w bokserkach. Serce zabiło mi mocniej na widok jego ciała.
Był w szoku, że tu jestem.
- Kotku kto to? Usłyszałam głos kobiety. Znowu zaczęłam płakać. Byłam tak strasznie rozemocjonowana. Co ja sobie myślałam? Przecież to była tylko przygoda. Może też byłam jego jedno nocnym romansem? Może ma dziewczynę? Nic o nim nie wiem. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę schodów.
- Poczekaj Lea! Chwycił mnie za rękę zbyt mocno. Krzyknęłam ze strachu i złości. - Co ty tutaj robisz? Dodał.
- Jestem w ciąży. Oznajmiłam bez owijania w bawełnę. Bo przecież tylko po to tu jestem prawda?
- Co tu się dzieje? Znowu jej głos. Wyłoniła się zza drzwi. Moje oczy rozszerzyły się. Zamarłam. Torba z ubraniami wypadła mi z ręki i spadła ze schodów. Myślałam, że zaraz zemdleję. CO ONA TU ROBI?!
- Wejdź do środka to są moje sprawy. Leon wepchnął ją lekko do mieszkania i zamknął drzwi.
Nadal stałam osłupiała. Czułam jak wali się grunt pod moimi nogami. Cały świat zaczął mi wirować ale musiałam się jakoś opanować. Ojciec mojego dziecka jest kochankiem mojej biologicznej matki. Poczułam jak nogi uginają się pod ciężarem mojego ciała. Już po mnie... 

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Rozdział 5.

Jego delikatne dłonie masują moje plecy palcem podąża wzdłuż kręgosłupa. Przechodzi mnie dreszcz. Zjeżdża w dół. Ściska moje pośladki. Zatracam się. Kładzie się na mnie. Czuję jego wzwód na plecach i oddech nad uchem. Jest gorący. Dyszy. Próbuje dostać się do moich piersi. Przewraca mnie na plecy i całuje każdą część mojego ciała. Zatrzymuje się na brodawkach i lekko je ssie. Czuję dziwne pulsowanie. Całuje mnie w usta. Czuję jego palce we mnie niezdarnie poruszające się. Jestem mokra. Rozbiera się. Wchodzi we mnie. Czuje jego członka w brzuchu. Jest tak głęboko. Lubię to uczucie połączenia. Nie dotykam go. Jestem w innym świecie. Zapala się światło. Wychodzi ze mnie drastycznie i boleśnie. Biją się. Boli mnie bardzo boli mnie brzuch.
Budzę się....

- Cześć Henri wszystko dobrze? Dawno się nie odzywałeś... Patrzę w jego zielone oczy i chce mi się płakać. Tak bardzo go zawiodłam. Nadal jest na mnie zły.
- Co u Malviny? Dawno o niej nie mówiłaś. Zmienia temat.
- Bo się do mnie nie odzywała. Masz racje zadzwonię do niej. Trochę zaniedbałyśmy naszą przyjaźń. Henri przestaniesz mnie tak traktować? O co chodzi?
- Nasz związek też zaniedbaliśmy. Jego oczy robią się ciemne. Widzę jak zagryza zęby ze złości.
- Zaczynam nowe życie bez ciebie. Nie mam siły ciągnąc tego dalej. Mówię bez zastanowienia. Chce mieć to z głowy. To nie z nim uprawiałam dziś sex we śnie. Już go chyba nie kocham. Nikogo nie kocham.
Jego oczy rozszerzyły się na tą wiadomość. Nastąpiła nieznośna cisza. Miałam się już rozłączyć.
- Zdradziłem cię. Dlatego taki jestem. Nie mogłem wytrzymać bez ciebie więc znalazłem kogoś żeby się zadowolić.
Ja zrobiłam przecież dokładnie to samo. Nie czuję złości.
- Ja ciebie też zdradziłam. Mówię choć wiem, że teraz mi nie uwierzy, będzie myślał, że mówię to żeby się na nim odegrać. Klikam czerwoną słuchawkę i zamykam na chwilę oczy.

____________________________________________________________

3 tygodnie później.

Ojciec kupił mi mieszkanie, dom sprzedał. Nie mam pojęcia gdzie mieszka co robi czy ma jakąś inną kobietę? Założył konto na które wpłaca mi co miesiąc pieniądze na życie. Znalazłam pracę i chce się od niego uwolnić, ale na razie nie potrafię przeżyć bez jego pomocy pieniężnej, byłam za bardzo rozpieszczona nie potrafię jeszcze oszczędzać.
Gdy szykowałam obiad zadzwoniła Malvina i jak gdyby nigdy nic chciała się spotkać. Mam jej za złe, że nie odzywała się tyle czasu, ale ja nie byłam lepsza więc zgodziłam się.
Spotkałyśmy się w kawiarni w której teraz pracuję. Na początku było dość sztywno ale później atmosfera się rozluźniła. Potrzebowałam takiego spotkania mimo że nie widziałyśmy się tyle czasu naprawdę jest mi bliska Opowiadała o swojej karierze, która rozkręca się w szybkim tempie, była na wielu pokazach mody miała kilka sesji. Cieszę się, że jej się powodzi to było jej wielkim marzeniem. Powiedziała mi też, że spotkała się z Henrim bo wrócił do Brest. Nie miałam z nim kontaktu od ostatniej rozmowy na Skypie. Byłam z tym człowiekiem tyle lat a nie czuję nawet żalu ani tęsknoty. Za to u Malviny widziałam błysk w oku jak o nim mówiła. Wydaje mi się, że on zawsze jej się podobał, ale nigdy nie przyznała mi się do tego.
Umówiłam się z nią, że w przyszłą sobotę pójdziemy do clubu. Musimy się zabawić oderwać na chwile od rzeczywistości.


Szykowanie zajęło mi pół dnia. Naprawdę chciałam wyglądać świetnie. Kolejna przygoda? Ostatnio naprawdę mi pomogła teraz też nie zaszkodzi.
W clubie było głośno leciała dobra muzyka i już w kolejce miałam ochotę tańczyć. Gdy byłyśmy już blisko wejścia koleś z ochrony powiedział że wchodzimy jako vip i mamy specjalną lożę. Nie wiedziałam o co chodzi, ale mało mnie to obchodziło, po prostu chciałam się dobrze bawić. W loży czekała na nas wódka i kilka kieliszków co oznaczało, że będzie tu ktoś jeszcze. Wypiłyśmy kolejkę i ruszyłyśmy na parkiet. Nie zorientowałam się nawet gdy poszła cała butelka wódki a ktoś dostawił nam nową. Było tyle ludzi że zgubiłam Malvinę. Kilku facetów przyczepiło się do mnie. Niektórzy proponowali mi wizytę w toalecie ale do takiego stopnia się nie zniżyłam. Byłam już dosyć pijana gdy zobaczyłam Henriego. Tańczył z Malviną. Jej seksowne kocie ruchy doprowadzały go do szaleństwa widziałam to po jego twarzy. Stałam na środku parkietu jak słup. Ludzie obijali się o mnie A ja wciąż się w nich wpatrywałam. On zdradził mnie z nią. I wtedy wszystko nagle uderzyło we mnie. Poczułam smutek, żal, ból, tęsknotę. Wszystko naraz eksplodowało we mnie. Było mi nie dobrze. Pobiegłam na dwór bo do łazienki była wielka kolejka i zwymiotowałam na trawnik. Poczułam jak ktoś łapie mnie od tyłu.
- Teraz mi już nie uciekniesz. Szepnął a ja od razu go poznałam. Czy on zawsze musi zjawiać się w najbardziej odpowiednim momencie?  

poniedziałek, 20 lipca 2015

Rozdział 4.

https://www.youtube.com/watch?v=HVmCXTaEdy0
https://www.youtube.com/watch?v=JaAWdljhD5o

___________________________________________________________________________


Cudowny ciepły strumień wody spływał po moim gładkim ciele. Uwielbiam stać pod prysznicem, mogłam to robić godzinami. Zupełnie straciłam poczucie czasu. Z zamkniętymi oczami rozmyślałam co teraz będzie.
Usłyszałam trzaskające drzwi. Znowu mnie zostawił? Nic o nim nie wiem, oprócz tego, że nazywa się Leon i tu pracuje.
Gdy wyszłam z łazienki zauważyłam małą karteczkę. Nie lubię wiadomości zostawianych w ten sposób, mam swoje powody. „Nie ruszaj się stąd, jadę po coś do jedzenia.” Faktycznie jestem głodna. Ale to był moment w którym powinnam się ulotnić. Tylko czy naprawdę chcę zostawiać tego mężczyznę? Uznać to wszystko co się zdarzyło za przygodę?
Spakowałam szybko swoje rzeczy i szybkim tempem udałam się do swojego samochodu. Robiłam wszystko w pośpiechu, nie chcąc żeby Leon widział jak uciekam.
Wsiadając do samochodu zauważyłam wielki czerwony napis „Doba 10 €”. Cholera nie zapłaciłam za pokój. Pobiegłam w stronę recepcji w nadziei, że nie spotkam szatyna.
- Chcę zapłacić za pokój 27. Powiedziałam wbiegając do pomieszczenia.
- Chwileczkę, pokój jest za darmo, wynajmuje go przecież Leon, który jest pracownikiem motelu. Wszyscy mamy za darmo tylko musimy po sobie posprzątać. Gadanie kobiety było niezbędne, machnęłam więc ręką, drugą próbowałam wsadzić portfel do torebki. Nie patrząc na drzwi popchnęłam je tułowiem. Uderzyłam przy tym starszego pana, nie przeprosiłam go nawet i pobiegłam do samochodu. Mam około minuty albo dwóch zanim szatyn wróci.
Odpaliłam silnik i z piskiem opon ruszyłam z parkingu. Minęliśmy się z Leonem na drodze, ale chyba mnie nie zauważył. Ostatni raz widzę tego mężczyznę. Najprzystojniejszego chłopaka na tej ziemi. I naprawdę nie wiem czemu czuję jakbym go znała od lat. Tak dobrze mi przy nim było co ja do cholery robię?!

Po długim wypoczynku dobrze mi się jechało, podróż powrotna zleciała mi szybko i w godzinach północnych zajechałam na podjazd. Idąc przez trawę, po której nigdy nie pozwalano mi chodzić zaczepiłam o jakąś tabliczkę i upadłam. Cholera co to? Wzięłam ją do ręki i podświetliłam telefonem. „Na sprzedaż”. Przeszedł mnie dreszcz. On zwariował, naprawdę zwariował. Rozejrzałam się w nadziei, że pomyliłam domy. Westchnęłam i udałam się do środka.
W domu panował straszny bałagan. W pierwszej chwili pomyślałam, że ktoś tu się włamał. Gdy weszłam do salonu zobaczyłam tatę. Leżał na kanapie na stoliku do kawy stała pusta butelka whisky. Taką jak piliśmy wczoraj. Ta myśl szybko przemknęła mi przez głowę i mimo wszystko uśmiechnęłam się. Serce waliło mi głośno. Tata chrapnął co uspokoiło mnie. Po prostu się upił. Rzuciłam torbę na ziemię i postanowiłam trochę ogarnąć.
Po kilku godzinach dom prawie lśnił, nie odkurzałam ani nie zmywałam podłóg bo sąsiedzi pomyśleliby, że zwariowałam i wysłaliby mnie do psychiatryka.

- Kochanie boże jak dobrze, że jesteś, już nie daje rady. Musisz przychodzić częściej. Błagam nie odchodź nie zostawiaj mnie. Tata krzyczał.Zeszłam na dół by obudzić go z dręczącego snu. Potrząsnęłam nim kilka razy, aż w końcu otworzył oczy.
- Co ty tu robisz? Powiedział łagodnym głosem przecierając oczy.
- Wróciłam od Henriego. Chyba nadal tu mieszkam? Przez chwile przestraszyłam się, przecież nie miałabym nawet dokąd pójść. Przez myśl przemknęła mi biologiczna matka. Nie Nie Nie.
- Do czasu aż nie sprzedam domu. Odpowiedział z obojętnością.
- Jak to? A za co mam żyć gdzie mam mieszkać? I dlaczego sprzedajesz dom?! Podniosłam głos bo wrzało we mnie. Każda nasza rozmowa jest taka sama.
- Dam ci przecież pieniądze, kupie jakieś mieszkanie, czego ty jeszcze chcesz?! Nowego laptopa? Nowy telefon? A może marzy ci się samochód?
- Potrzebuje żebyś mnie kochał. Odpowiedziałam łamiącym głosem. Powstrzymywałam się od płaczu. Jego oczy rozszerzyły się. Patrzył na mnie i był w szoku, że to powiedziałam. - Bo ja cię kocham mimo wszystko. Brnęłam dalej przywierając go do muru.
Oko zaczęło mu drgać. Nadal nic nie mówił. Spuściłam głowę i pokręciłam nią. Nic z tego, nie zmuszę go przecież do miłości.